poniedziałek, 3 grudnia 2018

„…WIERZĘ, CO MOŻE WYDAWAĆ SIĘ NIEKTÓRYM ŚMIESZNE, ŻE POLITYKA W POLSCE MOŻE BYĆ UCZCIWA. A NAWET WIĘCEJ, POWINNA BYĆ UCZCIWA!” – WYWIAD „KURIERA PRZASNYSKIEGO” ZE STAROSTĄ PRZASNYSKIM KRZYSZTOFEM BIEŃKOWSKIM

 „…WIERZĘ, CO MOŻE WYDAWAĆ SIĘ NIEKTÓRYM ŚMIESZNE, ŻE POLITYKA W POLSCE MOŻE BYĆ UCZCIWA. A NAWET WIĘCEJ, POWINNA BYĆ UCZCIWA!” – WYWIAD „KURIERA PRZASNYSKIEGO” ZE STAROSTĄ PRZASNYSKIM KRZYSZTOFEM BIEŃKOWSKIM. 

Dlaczego polityka, co w niej jest, że brnie Pan w nią od lat? Co w niej pociąga?

Od lat odpowiadam podobnie na pytanie dlaczego zajmuję się polityką. Dlatego, że zawsze wierzyłem i wierzę w możliwość kształtowania rzeczywistości wokół nas. Uważam, że każdy kto dąży do jakiegoś celu może go w znacznym stopniu zrealizować. Ja wierzę, co może wydawać się niektórym śmieszne, że polityka w Polsce może być uczciwa. A nawet więcej, powinna być uczciwa! Dzięki polityce można dokonać rzeczy dobrych i wielkich. Chcę takiej właśnie polityki i dlatego będę się angażował. Robię to od najmłodszych lat. Gdy miałem 18 lat chciałem odmienić rodzinne miasto dlatego kandydowałem na stanowisko burmistrza Przasnysza. Ukończyłem ekonomię (moja druga pasja), by znajdować najlepsze drogi do gospodarczego sukcesu, który pomaga całemu społeczeństwu. Moje pomysły przedstawiam liderom politycznym licząc na zmianę podejścia do przedsiębiorczości i wspierania rodziny w Polsce.

Mówią, że przez lata zmieniał Pan partie i komitety, aby tylko być u władzy. Czy może Pan to skomentować?

Partia to narzędzie do realizacji celów politycznych. W demokracji partie są bardzo potrzebne, bo pozwalają na realizację programu danej grupy. Jedyną partią do jakiej należałem było Prawo i Sprawiedliwość. Wstąpiłem do niej w 2004 roku, gdy w sondażach była daleko za PO, Samoobroną a nawet za SLD. Uważałem jednak, że dzięki temu będę mógł wprowadzić w Polsce choć część pozytywnych pomysłów, które miała partia i które ja sam również miałem. Jednak gdy po 2006 roku zostałem Przewodniczącym Rady Powiatu zaczęły się problemy ze sprawdzaniem uczciwości w środowisku PiS i z realizacją programu wyborczego. Ryzykowałem właśnie utratą władzy i pracy tylko po to by pozostać wierny wartościom. Było zupełnie odwrotnie niż sugestia w pytaniu. I tak też się stało. Ówczesny szef PiS w Przasnyszu wykluczył mnie z partii w 2010 roku i od wtedy działałem poza PiSem. Stworzyłem Stowarzyszenie Forum Samorządowe, które lokalnie zremisowało wyborczo z PiSem. Nie siedziałem bezczynnie. Zacząłem zapraszać do Przasnysza i współdziałać z prawicowymi politykami, stąd może wrażenie, że zmieniałem partie, choć do żadnej nie należałem. W 2014 roku wystartowałem w wyborach europejskich z partii Jarosława Gowina i mimo, że nowej inicjatywie poszło w kraju kiepsko, to w naszym powiecie wynik był kilkukrotnie wyższy. PiS natomiast miał wtedy w powiecie przasnyskim najniższe wyniki w całym okręgu. Zostało to zauważone w Warszawie i zaproponowano mi powrót do PiSu. Zgodziłem się, a już w styczniu 2015 roku zostałem szefem partii w powiecie przasnyskim i rozpocząłem rozbudowę struktur. Myślę, że skutecznie skoro udało się pokonać takiego giganta politycznego jakim był dotychczas u nas w powiecie PSL.

Dlaczego PiS?

W 2004 roku jak wielu Polaków zastanawiałem się co wybrać PO czy PiS. Chciałem działać w partii akcentującej patriotyzm i konserwatywne wartości światopoglądowe. W PiS widziałem większą szansę na realizację tego programu i nie myliłem się! Choć jak wiadomo nie ma partii idealnych to wybrałem taką, która jest mi najbliższa. Chcę wspierania polskich rodzin, chcę by szanowano w Polsce wartości chrześcijańskie i by kwitła przedsiębiorczość. Stąd mój wybór.

Ludzie boją się, że za rok wystartuje Pan w wyborach do Sejmu i zostawi powiat. Czy takie ma Pan plany?

Życie nauczyło mnie by za dużo nie planować, bo nie wiemy co nam się przytrafi. Gdy mnie wyrzucano z PiSu nie miałem pojęcia, że jeszcze wrócę i zostanę szefem. Gdy odrzuciłem propozycję Wicestarosty przy PSLu w 2014 roku, nie myślałem, że w kolejnych wyborach zostanę Starostą. Owszem w ostatnich wyborach do Sejmu niewiele zabrakło mi by zdobyć mandat posła. Myślę, że za rok będziemy wszyscy mieli większą wiedzę, gdzie więcej dobrego mogę zrobić dla mieszkańców. Wtedy też będą zapadały decyzje.

Jakie planuje Pan zmiany w urzędzie? Czy pracownicy mogą się bać o stanowiska?

Miałem już spotkanie z pracownikami gdzie jasno zadeklarowałem, że nie przewiduję rewolucji kadrowej. Chcę wykorzystać doświadczenia pracowników, by ich pracą zaspokajać potrzeby mieszkańców. Nam zależy na realizacji realnych projektów, które poprawią życie mieszkańców i których mieszkańcy oczekują. Nie będziemy wydawać pieniędzy tylko po to by w statystykach pokazać, że jest jakiś obrót gotówki. Nie pracujemy dla dyplomów tylko dla mieszkańców, bo oni wolą zamiast statystyk, by na przykład w szkole dach nie przeciekał latami. Pewne zmiany kadrowe są na pewno konieczne, ale nie będą one masowe.

Niektórzy mówią, że ma Pan obsesję władzy, która doprowadziła cię do wygranej w wyborach. Czy to prawda?

Ludzie będą mówić różne rzeczy. A szczególnie Ci, którzy sami mają jakieś obsesje. Już mówiłem, że kilka razy rezygnowałem z władzy, bo zależało mi bardziej na wartościach. Po co dążę do uzyskania władzy? Bo jestem politykiem i samorządowcem. Bez startu w wyborach i bez uzyskania wpływu na władzę nie zrealizuję żadnych pomysłów. Każdy kto chce coś zmienić w samorządzie lub rządzie musi chcieć zdobyć władzę. Tak działa demokracja.

Niektórzy mówią, że boją się koalicji PiS – PPP, bo powiat zostanie zniszczony, co Pan na to?

Gdybyśmy nie przejęli odpowiedzialności za nasz powiat, to byłby dopiero kłopot. W szkołach podległych powiatowi już teraz brakowało ponad pół miliona złotych na zaległe pensje i inne świadczenia. A w szpitalu powiatowym zadłużenie wzrasta lawinowo. Już teraz brakuje blisko 4 milionów złotych na wymagalne płatności. Nie wspominam już o tym co widać w budżecie powiatu czyli wyniku finansowym gorszym niż w mieście Przasnysz. Gdyby tak dalej poszło przez najbliższe lata to faktycznie moglibyśmy się bać o nasz powiat. Przed koalicją PiS-PPP ogromne wyzwanie. Musimy szukać oszczędności i źródeł dochodu, bo sytuacja finansów jest nieciekawa.

Jaka pierwszą rzecz wykonają nowe władze w starostwie?

Pierwszą sprawą jaką się zajęliśmy było przekazanie szkołom kwoty ponad pół miliona złotych, by dyrektorzy mogli zapewnić wypłatę zaległych świadczeń i pensji pracownikom. Podjęliśmy też negocjacje z Politechniką Warszawską na temat wykupu terenu lotniska i uzyskaliśmy gwarancję, że gdyby projekt uczelni się nie powiódł to możemy liczyć na powrót terenu w nasze ręce. Mamy też zapewnienie od uczelni, że stworzy u nas kilka miejsc pracy dla miejscowych pracowników. Oczywiście planujemy wiele spraw w najbliższym czasie, ale miałem powiedzieć o tych pierwszych decyzjach.

Jest Pan członkiem OSP? Skąd wziął się pomysł? Co chce Pan zrobić dla strażaków z naszego powiatu?

Jestem członkiem OSP Chorzele. Pomysł wziął się stąd, że chciałem pomóc druhom strażakom w zdobywaniu sprzętu. I tak też się dzieje. Wyposażona torba medyczna trafiła do strażaków w Chorzelach, a teraz do wszystkich OSP w naszym powiecie z Ministerstwa Sprawiedliwości przyszło dofinansowanie na zakup sprzętu – 400 tysięcy złotych w skali powiatu. To największa pomoc w zakupach jaką dotychczas mieli strażacy ochotnicy. Nie mówię też o dotacji 400 tysięcy zł na zakup wozów dla strażaków z Krasnego i gminy Przasnysz. Teraz staramy się, by używane samochody PSP trafiły do naszych jednostek OSP. Warto wspierać strażaków, bo to najlepsza inwestycja. Nie tylko chronią nasze mienie, ale zdrowie i życie.

Spotkał się Pan z Łukaszem Chrostowskim, Burmistrzem Przasnysza. Jak planujecie współpracować?

Dla mnie czymś oczywistym jest współpraca z włodarzem miasta, które jest stolicą powiatu. To w Przasnyszu skupia się często życie mieszkańców całego powiatu. Dlatego nasze spotkanie i deklaracja współpracy. Chcemy np. pomóc miastu zadbać o MDK. Liczymy na wiele wspólnych inwestycji i inicjatyw. Mamy szpital powiatowy, który jest ważny dla wszystkich mieszkańców powiatu, a szczególnie dla miasta. Współpraca ma się opierać na prawdzie, a nie jak dotychczas na kłamstwach i unikach. Nie po to zmienił się starosta, by konflikt miał nadal trwać. Zmienimy to!

Jak widzi Pan współpracę z Chorzelami?

Chorzele to ważna gmina w naszym powiecie. Powiat prowadzi tam szkołę średnią, basen, przejęliśmy od gminy zalew, a także budujemy edukacyjny inkubator przedsiębiorczości. Zamieszam nadal ściśle współpracować z gminą Chorzele. Rada Miejska z jej nowym Przewodniczącym Michałem Wiśnickim już zadeklarowała chęć spotkania ze mną i konsultacji we wspólnych sprawach. Myślę, że i z panią Burmistrz będę w stanie się porozumieć dla dobra mieszkańców gminy.

Jak rodzina przyjęła wybór Pana na starostę? Jak odebrały to dzieci?

Kampania wyborcza to był ciężki czas nie tylko dla mnie, ale i dla całej rodziny. Nie chodzi tylko o to, że miałem mało czasu na życie rodzinne. Chodzi też o ataki na mnie czy na żonę jakie się pojawiały. Starałem się dzieci przygotować na to, że takie ataki nastąpią i że nie będzie łatwo. Mogę powiedzieć jedno: cała rodzina mnie wspierała. Czułem, że ich wsparcie dodaje mi siły. Stąd tym większa radość z wygranej. Żona i dzieci, a także rodzice ogromnie się cieszyli, że wygrałem po latach walki o uczciwy powiat. Że wygrałem po tym gdy wyrzucano mnie z partii, gdy szykanowano mnie w pracy i w działalności społecznej, gdy wyzywano mnie od „pseudopatriotów” i „kłamców” czy „karierowiczów”. To wielka lekcja dla moich dzieci, że ich ojciec nie poddał się po mocnych ciosach poniżej pasa, tylko wytrwał do końca i wygrał.

Rozmawiała Justyna Ben Abdallah.