czwartek, 9 marca 2017

O jednego Donalda za dużo!

Donald Tusk właśnie został wybrany na kolejną, 2,5-letnią kadencję na stanowisku Przewodniczącego Rady Europejskiej. Mimo, że przed laty Platforma Obywatelska ogłosiła wielki sukces polskiej dyplomacji, której rzekomo udało się przeforsować Tuska to dziś wychodzi na to, że nie był to żaden polski sukces. Dziś bowiem bez wsparcia Polski, a nawet przy jej wyraźnym sprzeciwie wybrano Tuska. Czyj zatem jest to sukces? Oczywiście Niemiec, które zdecydowanie forsowały jego kandydaturę. Stawia to w innym świetle „sukces” sprzed 2,5 roku i daje zły sygnał na przyszłość.


Unia Europejska tonie w setkach przepisów dotyczących najmniejszych szczegółów naszego życia, nie ma niestety jasnych procedur wyboru swoich władz. Powoduje to, że najsilniejsze państwa czyli de facto Niemcy mogą przeforsować wszystko. Tak stało się również z wyborem na prestiżowe, choć niewiele znaczące, stanowisko Przewodniczącego Rady Europejskiej. Polska zdecydowanie sprzeciwiała się kandydaturze Tuska po tym jak otwarcie atakował on rząd RP i traktował polskich rządzących zdecydowanie gorzej niż przedstawicieli innych państw. Sprzeciw Polski nie miał jednak znaczenia w polityce Unii Europejskiej, w której pierwsze skrzypce gra „reprezentacja” Niemiec. Politycy niemieccy zdecydowanie odcinali się od polskiego kandydata dr Jacka Saryusz-Wolskiego, który jest świetnie przygotowanym, merytorycznym europosłem. Nie ma więc w Unii Europejskiej żadnych „parytetów”, o których było głośno 2,5 roku temu, gdy wybierano Tuska i głoszono, że jest to właśnie wykorzystywanie „parytetów stanowisk dla krajów UE”. Po wyborze Tuska kilka dni „świętowano” z TVN, Polsacie i TVP rzekomy „sukces” polskiej dyplomacji.
Szybko jednak okazało się, że Donald Tusk bardzo zabiega o „jedność Europy”, ale podyktowaną przez kanclerz Merkel. Pod koniec jego kadencji wyraźnie widać skutki tej polityki: mamy Brexit i mamy ogłoszoną przez Niemcy i Francję – Europę dwóch prędkości. Oba zdarzenia niekorzystne dla polskiej racji stanu. Co zatem przyszło nam z dotychczasowej obecności Donalda Tuska na tym eksponowanym stanowisku? Jest nawet gorzej niż byłby to kandydat Niemiecki, który musiałby przynajmniej markować swoje ruchy proniemieckie. Zrozumiał to wyraźnie, przyglądający się z bliska polityce europejskiej dr Jacek Saryusz-Wolski, który zgodził się kandydować na to stanowisko jako polski kandydat. Z pewnością wiedział on, jak zakończy się ta bita. Wiedział, że może przegrać, ale przynajmniej obnaży jak działa Unia Europejska, kto rozdaje w niej karty i czyim kandydatem jest Donald Tusk.
Przed wyborami prezydenckimi w USA, Donald Tusk cytując swoją żonę stwierdził, że „Jeden Donald wystarczy”. Okazało się jednak, że w USA zwyciężył Donald Trump, a cytat pani Tusk doskonale pasuje dziś do sytuacji międzynarodowej, w której obecność Donalda Tuska obrazuje zepsucie struktur i jedności unijnej oraz hegemonię Niemiec.